sobota, 8 października 2011

40.

A więc jest dzisiaj 54 kg. Właściwie jakieś 54.5, ale tłumaczę to sobie tym, że wczoraj był jakiś mega nie ogarnięty dzień z jedzeniem i jadłam w tak nieregularnych porach, że to była jakaś masakra. Do tego hektolitry wody i jest efekt jaki jest.
Jestem wykończona po tej Warszawie. Wstałam jakąś godzinę temu (ok. 11.30) i chętnie znowu położyłabym się spać, ale trzeba jakoś żyć :) Było tak fantastycznie, że nawet nie umiem tego opisać. Dawno się tak nie uśmiałam. Chociaż oczywiście były też gorsze momenty (jak np. to, że dałam 60 zł na bilet do teatru, a dostałam miejsce za 35 zł. i nie widziałam praktycznie nic, albo brak wody w hotelu).
Chyba będzie mi trochę trudno przestawić się do liczenia znowu tych wszystkich kalorii i ćwiczenia, ale wiem, że mi się uda. Jeśli nie ja mam walczyć, żeby spełniać swoje marzenia, to kto? Nikt nie zrobi tego za mnie..
xoxo

7 komentarzy:

  1. Widzę, że humor dopisuje i bardzo dobrze :) Waga świetna, o to chodziło, prawda? Co to wody to bardzo dobrze, że pijesz jej tak dużo, przecież o to chodzi, żeby chudnąć z tłuszczyku a nie odwadniać się ;) Chudnie się wolniej, ale skuteczniej. Co do pytania do mojej "choroby" to nie jest za dobrze... Głównie chodzi o to, że nie wiem czy będę mogła mieć dzieci i dlatego muszę zmienić cały swój tryb życia.
    ps. Pisałam Ci na maila, bo komentarz do poprzedniej Twojej notki nie chciał się dodać. Mam nadzieję, że doszło :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wiem, że to normalne odwiedzać inne blogi, ale w sumie może większość dziewczyn pomyślała, że olewam sobie dietę i bloga. A to po prostu było tak, że nie miałam internetu, a potem ta wycieczka...
    Widzisz, ja mam zupełnie inaczej. Gdy zostaję sama to od razu strasznie się boję, że zepsuję dietę i zacznę wyjadać wszystko z lodówki. A gdy gdzieś wychodzę albo ktoś jest w domu to pilnuję się.
    Nie wiem czemu komentarze czasem nie chcą się dodawać, ale jakoś sobie poradzimy :) Dziękuję :*

    OdpowiedzUsuń
  3. O, wrócisz, wrócisz, nie martw się :). Grunt, że dobrze się bawiłaś, moim zdaniem. Czasem trzeba zaszaleć, by poczuć smak życia.Trzymaj się!:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja też chcę tyle wazyc! :)
    http: //ready-t o-be-thi n.blog .onet.pl/

    OdpowiedzUsuń
  5. 54? Ja tez tak chce!!! BARDZO BARDZO BARDZO! w Warszawie widzę się podobało, no to świetnie ;) no i przestawiaj się do liczenia tych kalorii, bo to dobre jest! Ci mówię :) Kurcze no! Chcę ważyć 54kg!

    OdpowiedzUsuń
  6. no przecież szaleć nie będę! ;) i tak żadnego z nich nie wybiorę. A tym bardziej tego co ma 20 lat. ;p masz gg?

    OdpowiedzUsuń
  7. No to świetnie, waga spadła :) A to, że pijesz wodę to jest właśnie super, bo wtedy oczyszczasz sobie organizm z różnych toksyn, a przy okazji jakby "zapychasz się" i nie masz miejsca na jedzenie. Woda jest lekiem na całe zło :P Cieszę się, że wycieczka udana, ja osobiście za Warszawą nie przepadam, jest dla mnie za tłoczna, za duża, ale nie powiem jest kilka miejsc, które warto tam odwiedzić :)

    OdpowiedzUsuń