Dość już użalania się nad swoim życiem. To do niczego nie prowadzi.
Wczoraj było 855 kcal, dzisiaj 732 kcal i mam nadzieję, że tak już zostanie. A powinno, bo mam jeszcze lekcje do odrobienia, muszę nauczyć się na geografię i przed 18 muszę iść na kurs na prawo jazdy. Nie będę miała czasu na jedzenie.
Jakoś staram się ogarniać ten natłok szkoły i wszystkiego innego, który mnie tak bardzo przytłoczył w ten weekend. Po prostu napisałam sobie w kalendarzu co danego dnia muszę zrobić, czego się nauczyć itp. i sobie odhaczam, to co już zrobiłam. Wczoraj ten system się sprawdził. Mam nadzieję, że tak będzie dalej.
W czwartek jadę z klasą do kina. Nawet dobrze, bo zjem śniadanie, a później dopiero obiad po powrocie. Lubię takie wyjazdy, bo przynajmniej jedzenie mnie nie kusi. Nie przepadam za colą (a przynajmniej za stanem mojego brzucha po niej), ani za tym śmierdzącym popcornem. A poza tym te ceny..
Nie wyobrażam sobie już chyba życia i diety bez tego bloga. Nie wyobrażam sobie bez Was. Nie wiem, co tu napiszę, gdy się okaże przy sobotnim ważeniu, że przez kolejne dwa tygodnie nic nie schudłam. W takim razie, po co zawracać Wam głowę pisząc tu? Mam nadzieję, że jednak na wadze będzie mniej. Mam zamiar zrobić bardzo dużo, żeby tak było :)
xoxo