wtorek, 18 października 2011

46.

Dość już użalania się nad swoim życiem. To do niczego nie prowadzi.
Wczoraj było 855 kcal, dzisiaj 732 kcal i mam nadzieję, że tak już zostanie. A powinno, bo mam jeszcze lekcje do odrobienia, muszę nauczyć się na geografię i przed 18 muszę iść na kurs na prawo jazdy. Nie będę miała czasu na jedzenie.
Jakoś staram się ogarniać ten natłok szkoły i wszystkiego innego, który mnie tak bardzo przytłoczył w ten weekend. Po prostu napisałam sobie w kalendarzu co danego dnia muszę zrobić, czego się nauczyć itp. i sobie odhaczam, to co już zrobiłam. Wczoraj ten system się sprawdził. Mam nadzieję, że tak będzie dalej.
W czwartek jadę z klasą do kina. Nawet dobrze, bo zjem śniadanie, a później dopiero obiad po powrocie. Lubię takie wyjazdy, bo przynajmniej jedzenie mnie nie kusi. Nie przepadam za colą (a przynajmniej za stanem mojego brzucha po niej), ani za tym śmierdzącym popcornem. A poza tym te ceny..
Nie wyobrażam sobie już chyba życia i diety bez tego bloga. Nie wyobrażam sobie bez Was. Nie wiem, co tu napiszę, gdy się okaże przy sobotnim ważeniu, że przez kolejne dwa tygodnie nic nie schudłam. W takim razie, po co zawracać Wam głowę pisząc tu? Mam nadzieję, że jednak na wadze będzie mniej. Mam zamiar zrobić bardzo dużo, żeby tak było :)
xoxo

5 komentarzy:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jestem nowym Motylkiem bo dopiero założyłam własnego bloga ale zanim to zrobiłam to czytałam blogi niektórych z was i Twój też było to bardzo pomocne w odnalezieniu siły na walkę z jedzeniem:)
    Jednak stwierdziłam że jeśli sama zacznę w tym uczestniczyć to zacznę być jeszcze silniejsza... 3mam kciuki za wszystkie Motylki i za Ciebie też w dążeniu do doskonałości
    i miło mi będzie jeśli czasem też do mnie zajrzysz i czasem wesprzesz ;))
    ~Skrzydła Any

    OdpowiedzUsuń
  3. Na wadze na pewno będzie mniej, bo z tego co widzę, to mniej ostatnio jesz :) Trzymam kciuki, bądź silna :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Notka 45.
    Znam to, znam. Walczysz cały tydzień, a potem nadrabiasz te kalorie w 1-2 dni. Nie umiem pomóc, bo znam to z autopsji. Jedyne, co się da to chyba... nie siedzieć w domu, a poza nim nie mieć przy sobie pieniędzy. Ale na dłuższą metę nie pomoże.
    Eudaimonia, mam dobrą i złą wiadomość. Dobra to taka, że możesz się czuć beztrosko, jak kiedyś (podczas diety) znowu. Że to zależy od Ciebie, a nie od losu czy kogoś innego (np. złośliwca, który by Ci nie pozwolił na to). Zła to taka, że... świat i Ty byliście tacy sami. Czułaś się lepiej, ale iluzją był powód - świat, ludzie, nic nie zmieniło się wtedy na lepsze, jedynie Twoje postrzeganie. Znasz sentencję, ze "wszystko zależy od myśli"? Miałaś cel, dązyłaś do niego, głód zagłuszał inne uczucia. Czekałaś na coś - na piękna figurę, a więc na coś dobrego w życiu.
    Wiesz, co myślę?
    Że podświadomie o tym wiesz. I stąd ta walka, pełna porażek i sukcesów. Na chwilę upierasz się, że dieta i niższa waga Cię uszczęśliwią, a potem również na chwilę, dociera do Ciebie, że waga to tylko waga, że poza wskazówką wagi nic nie drgnie tak realnie - i stąd porażka, bo po co się starać, jeśli nie o wagę chodzi?

    Pozwalam Ci "zawracać moją głowę" też innymi rzeczami, poza dietą :). Co nie znaczy, ze zachęcam do rezygnacji z diety.

    OdpowiedzUsuń
  5. To zazdroszczę, że cola i popcorn Cię nie kuszą. ;) Powodzenia.! ;**

    OdpowiedzUsuń